Czy podczas draftu dojdzie do zamiany pasami pomiędzy brandami?

wtorek, 6 kwietnia 2010

Wywiad z AJ Stylesem

Miałeś NWA title parę razy w przeszłości, ale czy bycie mistrzem w tej chwili, gdy TNA jest już większą federacją, jest nieco inne?

Tak. Tak jak powiedziałeś, w przeszłości miałem już pas NWA, ale, no właśnie, to było NWA. A teraz mamy TNA. Jesteśmy niezależni i dla mnie, znaczy ten tytuł o wiele więcej. Jest dla mnie bardziej prestiżowy i to zaszczyt być TNA Word Heavyweight championem. Jestem w TNA już siedem lat i jestem nieco bardziej dumny z naszego produktu, niż ktoś, kto dołączył kiedy indziej. Reasumując- tak, to naprawdę wielka rzecz trzymać ten tytuł.

Byłeś w TNA od samego początku, widziałeś jak firma z dosyć niestabilnego gruntu rośnie aż do momentu, w którym znajduje się teraz. Macie umowę z telewizją i wciąż się rozwijacie. Czy kiedykolwiek, przez te siedem lat, powiedziałeś sobie, „Wiesz, nie sądzę, żebyśmy dali sobie radę”?

Cóż, kiedy zaczynaliśmy, wszystko było bardzo rozchwiane. Zewsząd słyszałem, „Oh, upadną po miesiącu”, „Upadną wraz z końcem tego tygodnia”. W końcu zmęczyłem się wysłuchiwaniem non stop tego samego i powiedziałem- olać to. Jeśli będziemy pod kreską, ja też pod nią będę, i nie ma się czym martwić, bo nie mogę zrobić nic, by ten proces zatrzymać. Wszystko co mogę zrobić, to wejść na ring i dać fanom to, co chcą zobaczyć- taki wrestling, jakiego nie widzieli nigdy wcześniej. Upewnić się, że czerpią radość z tego, co widzę, bo sam fakt, że są tam, na hali, świadczy o tym, że ktoś to jednak ogląda i Bóg jeden raczy wiedzieć co może się zdarzyć. Oczywiście wyrośliśmy z tego. Nie tylko ja, ale mnóstwo osób wychodziło na ring, czy wchodziło do biura i ciężko pracowało, by upewnić się, że wskoczymy na następny poziom. I wydaje mi się, że to nam się udało.

W 2002 roku odrzuciłeś propozycję kontraktu rozwojowego z WWE. Czy kiedy czasy w TNA były ciężkie, wątpiłeś w słuszność tej decyzji? Czy zastanawiałeś się, co mogło się stać, jeśli zaakceptowałbyś tę propozycję?

Definitywnie zastanawiałem się, co by się stało i teraz doskonale to wiem. Poszedłbym do Cincinnati (tam był ośrodek szkoleniowy WWE), a przecież oni skończyli z niego korzystać niedługo po tym, jak odrzuciłem ich propozycję. Przenieśli się na Florydę. I nie wydaje mi się, żebym był jednym z tych wybrańców, którzy przenieśliby się tam wraz z ośrodkiem. Kiedy im odmówiłem, to nie było tak, że powiedziałem: „Ej, wy, jesteście idiotami. Proponujecie mi za mało pieniędzy.”. Nie powiedziałem tak, bo nie chodziło o pieniądze, a raczej o to, że moja żona była w college’u i nie mogłem jej zostawić. Ale miałem nadzieję, że to dobra decyzja. Bo kto wie kiedy następna taka okazja się nadarzy. Całe jednak szczęście, że niedługo po tym, ruszyliśmy z TNA.

Pracowałem dla WCW Magazine, kiedy ty i twój partner z team’u, Air Paris, podpisaliście kontrakt, to było w 2001 roku. Byliście w federacji zaledwie miesiąc, bo została wykupiona przez WWE. Jak to było, otrzymać wielką szansę w wieku 22 lat, a miesiąc później stracić ją?

Stoczyłem w WCW jakieś pięć walk- dwa na house showach, i trzy wyemitowane w telewizji. Nie jestem w stanie opowiedzieć jak to było ekscytujące dla mnie- móc powiedzieć, że jestem w WCW, która to federacja zawsze była moim faworytem. Dokonać tego, a potem nie być wybranym, gdy WCW zostało wykupione- to okropne uczucie. Byłem nieco załamany, ale to nie trwało długo. Powiedziałem sobie, że to tylko wypadek przy pracy. Wróciłem do federacji niezależnych, a potem poszedłem do TNA.

A tak przy okazji, co się dzieje z Air Parisem?

(śmiech) Nie jestem pewien. Chyba pracuje dla jakichś małych federacji, ale nie mogę ci powiedzieć na sto procent. Raczej nie mamy ze sobą kontaktu.

Co to dla ciebie znaczy, walczyć z kimś pokroju Stinga w main evencie najważniejszej gali TNA w roku?

Sting i ja jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale wciąż odczuwam przed nim wielki respekt. Pamiętam, jak jeszcze niedawno, jako dzieciak, oglądałem telewizję i Sting był moim idolem. Teraz mogę z nim walczyć. To aż odbiera dech. Mogę tylko sobie wyobrazić jak to będzie w jego rodzinnym mieście, jak publiczność na niego zareaguje…

Jak wspomniałeś, dorastałeś oglądając Stinga. Jak to jest, być teraz jego równorzędnym rywalem?

To tylko pokazuje jak świetnym gościem on jest naprawdę. Mamy wiele wspólnego, jeśli chodzi o naszą wiarę, to na pewno dużo pomaga. Sting jest cichą osobą. Nie jest jak Booker T, który musi wszystkim pokazać, że właśnie się pojawił. Jest jego zupełnym przeciwieństwem. Wchodzi do szatni tak normalnie, jak tylko można- jest po prostu bardzo miły. Pamiętam jak wszedłem kiedyś do jakiejś chrześcijańskiej księgarni i zobaczyłem jego twarz na jednym z pism, pomyślałem: „Super, Sting jest chrześcijaninem”. Więc świetnie jest być jego przyjacielem i partnerem w ringu, usiąść i pogadać o tym, w co obaj wierzymy.

Inna rzecz, która jest wspólna dla was obu to fakt, że obaj jesteście postrzegani jako twarze, serca i dusze, federacji, dla których walczycie- Sting w WCW i ty w TNA. Co czujesz, kiedy ktoś określa cię w ten sposób? To na pewno zaszczyt, ale czy jest jakaś związana z tym presja?

Tak, jest mała presja. Czuję się, jakbym musiał wchodzić na ring i być kimś lepszym, niż jestem, i czasem nie wiem, czy jestem w stanie to zrobić. Postrzegam siebie jako przeciętnego człowieka, ale najwidoczniej ludzie widzą we mnie coś szczególnego. Więc jest spora presja, staram się uzmysłowić sobie co ludzie we mnie lubią. Z rozmów z fanami wnioskuję, że działa tak fakt, że jestem sobą. Nie udaje nikogo. Ludzie chcą widzieć kogoś prawdziwego, i wydaje mi się, że to właśnie im daję.

Czy zdarzają ci się wewnętrzne konflikty na tle twojej wiary, kiedy jesteś częścią show, pokazującego, powiedzmy, kontrowersyjne treści?

Cóż, pamiętam kiedy robiliśmy PPV w Tennessee i tam było coś takiego, że Lollipop (tancerka) zdjęła koszulkę. Wydawało mi się, że było to niepotrzebne. Nie ma jednak opcji, żebym mógł kontrolować takie rzeczy, to nie zależy ode mnie. Kiedy wychodzę na ring wiem, że ludzie ocenią mnie, czy tego chcę, czy nie. Czasem, kiedy muszę być wściekły i muszę mówić takie rzeczy… Ugh. Takim słowem- granicą jest dla mnie wyrażenie „wkurwiony” (*). Zastanawiam się, czy ludzie odbierają to w zły sposób. Niektórzy może tak, niektórzy nie, ale muszą zrozumieć, że kiedy jestem naprawdę wściekły, mogę to powiedzieć. Nawet w domu, nie przeklinam, ale mogę powiedzieć, że jestem wkurwiony. I nie widzę w tym problemu. Mógłbym mówić o wiele gorsze rzeczy. Czasem oglądam konkurencyjne show i myślę sobie, że dobrze, że nie robimy takich rzeczy jak oni.

Czy była kiedykolwiek taka sytuacja, kiedy TNA kazało ci zrobić coś, a ty odmówiłeś?

Może raz, czy dwa, proponowali mi użycie słowa, którego użyć nie chciałem. Nikogo nie pytałem o zdanie, po prostu to zmieniłem. Oni naprawdę to rozumieją i nie jest to żaden problem. Jest jedna frustrująca rzecz, bo bycie facem wyewoluowało do momentu, w którym człowiek musi powiedzieć, że „chce skopać kilka dup”, żeby zabrzmieć fajnie. Nie chcę używać tego typu wyrażeń, więc szukam sposobow, by je omijać. Dobrą rzeczą w byciu heelem jest to, że mogę powiedzieć „kretyn” itd., a fani myślą, że jestem głupi. (śmiech)

Pomimo faktu, że prezentujesz dosyć ryzykowny styl walki, nie miałeś żadnej poważniejszej kontuzji, prawda?

Tak, jeszcze nie, ale tego się nie da uniknąć. To może zdarzyć się w każdej chwili, ale nie mam zamiaru się tym martwić. Jeśli to się stanie, wtedy trudno. Poradzę sobie z tym, tak samo jak TNA. Razem przez to przejdziemy i ruszymy ponownie. Nie zamierzam wchodzić na ring i uważać na każdy krok, byleby tylko sobie krzywdy nie zrobić. Robię swoje, cokolwiek się wydarzy. Kiedy się tym nie przejmujesz, wydaje mi się, że jest mniejsza szansa, by ci się to przytrafiło.

Czy jesteś w punkcie, gdy zaczynasz myśleć o, może nie wyjątkowej ostrożności, ale po prostu stonowaniu swojego stylu walki?

Jasne. Psychologia w ringu to ważna rzecz. Kiedyś robiłem po prostu cios za ciosem, bez większego sensu. A wszystko polega na tym, żeby odpowiednio zapowiedzieć cios, który wszyscy chcą zobaczyć.

Kiedy byłeś heelem, zakładałeś strój indyka i tak dalej, nie wydawało ci się, że może to negatywnie wpłynąć na twoją karierę?

Wiesz, przeszedłem drogę od indyka do renifera, zresztą założenie tego ostatniego stroju, było wynikiem wspaniałej walki z Kazem. Czasem wydawało mi się, że to jest idiotyczne i bez sensu. Ale po chwili pomyślałem, że skoro tego właśnie chcą, to taki będę i zamierzam zrobić to najlepiej jak potrafię, mieć przy tym zabawę. I zrobiłem to. Kiedy robiliśmy rzeczy tego typu z Christianem i Tomko, bardzo dobrze się bawiłem, rozśmieszaliśmy się do łez. Wiedziałem, że w końcu nadejdzie czas powrotu starego AJ’a, którego wszyscy zdawali się kochać. Przynajmniej zobaczyli inną stronę AJ Styles’a. Nie jest tylko babyfacem, świetnym gościem, fani wiedzą, że może być również kretynem. To wiele dodało do mojej postaci.

Jakieś ostatnie słowo?

A nawet dwa.. Po pierwsze- jestem chrześcijaninem, ale mimo tego, nie jestem nawet w połowie idealny. Gdybym dał teraz słuchawkę mojej żonie, mogłaby ci cały dzień opowiadać jakim potrafię być głupkiem. Po drugie- byłbym nikim bez moich fanów. Doceniam więc każdego z nich.


*- konkretnie było to wyrażenie "pissed off", które jest nieco łagodniejsze od polskiego "wkurwienia", ale mocniejsze od zwykłego "wkurzenia"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz